Granice

Wiosna 2025 nie odbiegała nastrojowo od innych wiosen - to dla mnie najgorsza pora roku (wbrew temu co zazwyczaj się myśli o osobach chorych na depresję, ja zdecydowanie lepiej znoszę jesień). Wiele spraw się nałożyło, w których czuję, że zrobiłam coś nie tak, ale jednocześnie nie jestem sobie w stanie racjonalnie wytłumaczyć co dokładnie. Boli, że ludzie mają do mnie żal o coś co było uzasadnione i spójne, a wadą tego było, że musieliby przyznać że mogli się pomylić (co jest totalnie ludzkie przecież!).

1. Pewien mały piesek sobie do nas przychodził, ponieważ ogrodzenie mamy dostosowane  do naszych dużych psów. Pewnego dnia zaczął nam ganiać konie, co było problematyczne np. przy próbie pracy z nimi, gdy piesek próbował je łapać za nogi.
Na początku się trochę powydzierałam w eter (nie było to do właściciela, bardziej skierowane że mam dość problemów). Nie było to ok, ochłonęłam i napisałam do właścicieli już na spokojnie, że to może być zagrożenie dla koni, i w interesie obu stron jest aby piesek pozostawał poza naszą posesją chociażby z uwagi na to, że jak konia dziabnie to niestety będzie to ich obciążać finansowo.
Po kilku wiadomościach zdało rezultat, ale powodowało obrażenie się na nas. Nie jestem w stanie zrozumieć o co tak naprawdę? Że przeszkadza mi to, że na mojej działce cudzy pies atakuje moje konie?

2. Z pewnym wykonawcą byłam umówiona na wykonanie niezbyt skomplikowanej pracy. Zaznaczyłam że mi bardzo zależy. W tym czasie wykonawca ten pracował u mojej mamy, która wyraźnie zaznaczyła, że jej prace nie są pilne i poczeka. Po stanowczej rozmowie udało się zrobić na czas, ale z poprawkami z naszej strony do nocy. Potem wysłuchałam, że jestem niegrzeczna, czepliwa i jestem złą żoną.

3. Nie zgadzałam się z pewnym sposobem utrzymywania mojego konia i preferowałam inny. Udało mi się to uzyskać powołując się na możliwość decyzyjności o mojej własności, ale znowu - przez około tydzień nie można było nas zaszczycić odpowiedzią na "dzień dobry".

Z jednej strony to mało ważne rzeczy, jakieś obrażanie się przecież tylko. Ale takie niejasności także bolą. Czy nie łatwiej trochę zejść z piedestału bycia królem i stanąć w skórze drugiego człowieka? Mi też to nie wychodzi, ale w dalszym ciągu uważam, że jest to łatwiejsze. Dochodzi tu też kwestia odpowiedzialności:
- jak pies ugryzie konia to kto będzie w pierwszej kolejności odpowiadał? My, dopiero potem badanie okoliczności, nagrania, zeznania itp. Nie mówiąc nawet o tym, jeśli stałoby się coś z tego powodu człowiekowi.
- jeśli nie zostanie ukończona praca mająca na celu aby pies do nas nie wchodził to kto będzie za to odpowiadał? Także my.
- jeśli z powodu nieodpowiednich warunków koń dostanie kolki, będzie miał wrzody, to na kim spocznie leczenie? Oczywiście, że na nas.
Mam po prostu dość ponoszenia odpowiedzialności za decyzje innych.

Jola